27.03.2016

night1

Jego brązowe oczy, tak piękne i błyszczące w blasku księżyca wpatrują się z pożądaniem w moje nagie ciało. Leżymy rozłożeni na królewskim łożu w małym apartamencie w centrum Nowego Jorku i nic, ani nikt nie przeszkadza nam w błogim stanie, jakim jest poznawanie siebie nawzajem. Z jego pulchnych, różowych ust ucieka cichy jęk, gdy po raz setny podczas gwieździstej nocy całuję jego wytatuowaną klatkę piersiową. Uwielbia, gdy to robię. Mówi mi o tym podczas każdej nocy. Szepcze mi to swoim zachrypniętym głosem prosto w ucho, a następnie całuje mnie w moim czułym miejscu u szczytu szyi. Uśmiecham się wtedy dumna z tego, że mogę sprawić mu choć odrobinę przyjemności. Zamykam oczy gotowa na szeroki uśmiech,który rozświetlić ma moją twarz, jednak nic takiego nie następuje. Odczekuję kilka długich sekund, a gdy nie słyszę jego anielskiego głosu, otwieram oczy zdezorientowana. Zrobiłam coś źle? Mija minuta zanim wyskakuję z łóżka zaalarmowana, gdy dociera do mnie co tak naprawdę dzieje się pośrodku ogromnej sypialni. Zarzucam na siebie czarny, satynowy szlafrok i podbiegam do bruneta, który zdążył już założyć na siebie jasne jeansy. Łapię jego dłoń i szarpię lekko, by podniósł swój przeszywający wzrok w moją stronę. Mężczyzna, ten diabelsko przystojny mężczyzna, który kilka minut wcześniej nie mógł oderwać ode mnie swoich oczu, teraz jest tak zajęty zarzucaniem na siebie swoich ubrań, że nawet nie ma czasu, by spojrzeć w moją stronę. Z unoszącą się szybko klatką piersiową po raz kolejny próbuję zwrócić jego cenną uwagę, tak samo bezskutecznie. Krzyczę, nawet nie wiem co ucieka z moich ust, gdy widzę jego ciało zakryte każdą częścią garderoby. Mój atak paniki nabiera siły, gdy brunet rusza w stronę drzwi. Biegnę za nim i ciągnę jego ramiona głodna jego głosu. Nie słyszę nic, oprócz mojego szlochu. Łzy spływają kaskadami z mojej twarzy, gdy ten niczym z kamienia ignoruje moje prośby i dalej maszeruje przez korytarz z niebezpieczną szybkością zbliżając się do drzwi wyjściowych. Prawie uwieszam się na jego barkach z momentem przekręcanego w drzwiach klucza. W szoku upadam na miękki dywan, przez siłę z jaką odrzuca mnie chłopak. Widzę jedynie jego napięte plecy, gdy wyciąga klucz i wyskakuje za drzwi. Słyszę jak zamykany zamek odcina mi drogę pogoni za brązowookim. Załzawiona podnoszę się z podłogi i podbiegam do drewnianej komody. Wyrzucam każdą napotkaną przeszkodę, aż w końcu znajduję zapasowy klucz. Otwieram drzwi i wybiegam na korytarz w poszukiwaniu wysokiej sylwetki. Zbiegam po schodach, zaglądam w każdy możliwy kąt, aż wreszcie wybiegam na prawie pustą ulicę. Lampy oświetlają moją zapłakaną, zagubioną twarz. Rozglądam się dookoła, ale nie dostrzegam nigdzie wysokiego bruneta.

3 komentarze:

Followers

Template made by Robyn Gleams